Kolonia 2024 / Köln 2024

Fortbildung für Polnischlehrer „Literarische Texte als Quelle der Spracherfahrungen eines Schülers“

Köln 29. – 30.11.2024

Gefördert von KoKoPol das Kompetenz- und Koordinationszentrum Polnisch

– Zentrale Vergabestelle der Fördermittel des Auswärtigen Amts für herkunftssprachigen Unterricht in Deutschland

Herbert Knops, Małgorzata Werner-Madi

Bericht

Vom 29.11. – 30.11.2024 fand traditionell die Fortbildung für Lehrkräfte, die Polnisch unterrichten, in Köln statt.

Freitag, 29.11.2024

Bereits um 10.30 Uhr haben sich die Teilnehmer registriert, um nach dem Mittagessen pünktlich mit den Workshops zu beginnen. Obwohl die meisten Teilnehmerinnen erfahrene Lehrkräfte sind, nehmen alle sehr gerne an der Fortbildung teil.

Neue Impulse und Ideen für einen effektiven, handlungsorientierten Unterricht gibt es immer aufs Neue. Die Fortbildung ist so konzipiert, dass die Dozentinnen Antworten auf zuvor gestellte Fragen und Probleme der Teilnehmer präsentieren. Es gibt immer Beratung, Tipps und neue Ideen, um Probleme zu lösen.

Frau Malgorzata Malyska leitete den ersten Workshop zum Thema „Literarische Texte als Quelle der Spracherfahrungen eines Schülers“. Mit einer Polka im Sitzen und bei künstlerischen Arbeiten erstellte die Gruppe Drachen, ein und mehrköpfige Gestalten in unterschiedlichen Farben, manche von ihnen wirkten niedlich, andere wiederum furchterregend. Danach ging es zu literarischen Texten und einer Auseinandersetzung auf sprachlicher Ebene.

Eine Pause danach bot bei Kaffee und Kuchen Raum für Gespräche und einen Erfahrungsaustausch sowohl mit den Dozentinnen, wie auch mit anderen Teilnehmerinnen.

Ein Tisch mit verschiedenen Lehrwerken, Kinder- und Jugendbüchern wie auch Sprachspielen (gesponsert vom Auswärtigen Amt der BRD) hat großes Interesse der Teilnehmerinnen erweckt.

Frau Małgorzata Wróblewska leitete den zweiten Workshop mit dem Thema „Auf den Spuren der polnischen Literatur“ und stellte hier unkonventionelle Methoden vor, sich mit einem literarischen Text auseinanderzusetzen.

Der Tag endete mit einem festlichen Abendessen im Generalkonsulat der Republik Polen in Köln, einer Präsentation der langjährigen Tätigkeit des Vereins der Polnischlehrer und Pädagogen e.V. und mit Gesprächen über eine erfolgreiche Zusammenarbeit zwischen Polen und Deutschen bei einer musikalischen Untermalung durch die Gama-Band. Als Ehrengast durften wir den Polonia-Beauftragten der Landesregierung des Landes Nordrhein-Westfalen Dr. Andreas Hollstein begrüßen.

Samstag, 30.11.2024

Auch Samstag war kein Ruhetag, ganz im Gegenteil – diesen Tag verbrachten die Teilnehmerinnen kreativ und produktiv. Den ersten Workshop am Vormittag leitete erneut Malgorzata Malyska. Wie immer bei ihren Veranstaltungen, ging es darum, in Bewegung zu kommen, um später etwas bei unseren Schüler*innen zu bewegen. Ähnlich den Situationen im Unterricht, führte dieselbe, scheinbar eindeutige Aufgabenstellung, überdimensionale Punkte in den Ecken zu zeichnen und sie später miteinander zu verbinden, zu vergleichbaren und doch unterschiedlichen Ergebnissen. Die gezeichneten Vierecke verwandelten sich zu Fenstern, passend zu der dazu vorgestellten Danziger Legende über ein „Mädchen am Fenster“ („Panienka z okienka“), die von der polnischen Dichterin der Romantik Jadwiga Luszczewska (Deotyma) verschriftlicht worden war. Am Ende entstanden im Workshop unterschiedliche szenische Adaptationen desselben literarisch-geschichtlichen Stoffes, von einer historisierenden Version bis hin zu der modernen, die politisch und gesellschaftlich aktuelle Themen ansprach.

Nach der Mittagspause ging es erstmal unter der Leitung von Malgorzata Malyska mit einem A4 Blatt Papier weiter, das sich durch Falten zuerst in einen Schrank, dann in einen Monaten- und schließlich in einen „Emotionenadventskalender“ verwandelte. Die Idee dahinter ist, den Schüler*innen sowohl das Vokabular zu Zeitbegriffen und Gefühlslagen zu vermitteln, als auch ihnen ein Werkzeug zu geben, mit dem sie ihrer Emotionen bewusst werden.

Die Drachen vom Freitag fanden erneut Anwendung – von den Emotionen gingen wir über zu den Höflichkeitsregeln und dem Oberbegriff der Ritterlichkeit. Auch hier verwendete Frau Malyska eine literarische Vorlage – eine Ballade der polnischen Dichterin aus dem 20. Jh. Wera Badalska: „Przepraszam, smoku.“

Nach dem Zeichnen, Falten und Inszenieren kam die Zeit fürs produktive Schreiben. Die Teilnehmerinnen sollten ihr eigenes Buch zu vorgegebenen Illustrationen verfassen. Malgorzata Wroblewska war zugleich Leiterin als auch Zeitwächterin bei der Aufgabe. Ausgehend von Ein-Wort-Assoziationen sollte in Zweiergruppen eine eigene, in sich geschlossene kohärente Geschichte entstehen – und dies in einem strikt gemessenen Zeitrahmen zwischen zwei Klingeln einer „Rezeptionsglocke“.

Die Zeit verging auch an diesem Tag wie im Flug, wiederholt entstand der Wunsch, die nächste Schulung an mehr als zwei Tagen abzuhalten. Voll mit Ideen, Impulsen und konkreten Hilfestellungen ließen die meisten Teilnehmerinnen den Tag gemeinsam im Konzert von Ryszard Rynkowski ausklingen.

Szkolenie stacjonarne Kolonia (29.11- 01.12.2024)

oczyma naszych uczestniczek.

Karolina Paprocka

Sprawozdanie

Kolonia 2024

Czy z uczniami – którzy wszystkiego mają za dużo, a równocześnie którym wszystkiego brakuje – można napisać książkę? Czy uda się teatr – na lekcji, na którą wszyscy, łącznie z nauczycielem, przychodzą zmęczeni? Czy z zawartością piórnika można się tak pięknie zaprzyjaźnić, że nauka staje się fascynującą przygodą życia?

Na wszystkie te pytania odpowiedź brzmi: „tak”! By jednak do tej odpowiedzi przekonać dzieci i młodzież – najpierw trzeba przekonać nauczycieli. A to wcale nie jest łatwy orzech do zgryzienia.

W dniach 29 XI -1 XII 2024 W Kolonii odbyły się Szkolenia dla Nauczycieli Języka Kraju Pochodzenia. Zaplanowane i zorganizowane przez Lilianę Barejko-Knops. Przeprowadzone przez edukatorów z Polski, Małgorzatę Małyskę i Małgorzatę Wróblewską. Sfinansowane przez KoKoPol. szkolenia, w których było tyle samo naukowego zacięcia, zawodowej pasji – co szczerego serca, które bije dla Polski, polskości i Polonii.

Nauczyciele języka polskiego jako ojczystego lub dziedziczonego w kraju nad Renem dzielą z niemieckimi kolegami te same problemy: zniechęcenie u młodych ludzi, „niechcemisiejstwo”, uzależnienie od elektronicznych urządzeń, brak koncentracji, motywacji i wiary w siłę edukacji… wyliczać można w nieskończoność. Równocześnie poloniści cierpią z powodów niemieckim kolegom nieznanych: niekomfortowy czas pracy, przeładowanie obowiązkami biurowymi – których nie przejmie żadna sekretarka, nierówne traktowanie w porównaniu z nauczycielami w „regularnych” szkołach, odległości między kilkoma szkołami, w której się pracuje, brak własnej sali, grupy łączone wiekowo, rozbieżny poziom znajomości języka w obrębie grup, częsty brak zrozumienia ze strony dyrektorów i pracowników niemieckich szkół, niewystarczające wsparcie urzędów do spraw szkolnych, wygórowane oczekiwania rodziców… lista jest długa i wydaje się nie mieć końca.

A jakie narzędzia ma nauczyciel? Najważniejszym jest powołanie oraz solidne wykształcenie. One są fundamentem. Ale sam fundament – to za mało. Jeszcze potrzebny jest warsztat. Wypracowany przez własne doświadczenie – i wsparty przez tych, którzy o nauczaniu języka polskiego wiedzą prawie wszystko. Albo nawet jeszcze więcej.

Tegoroczne szkolenia w Kolonii dały ich uczestnikom konkretne rozwiązania i pomysły. Konspekty lekcji, które wypróbowane w grupach można przenieść jeden do jednego lub po dowolnych zmianach w naszą nauczycielską rzeczywistość. Pomysły śmiałe, dowartościowujące i stronę uczącą się, i nauczycielską, dające satysfakcję, wywołujące wypieki na twarzy i salwy śmiechu.

Konkretów nie będę zdradzała.

Ci, którzy wzięli udział – wiedzą. Tym, których zabrakło – na nic zda się suchy opis w niniejszym tekście.

Dość powiedzieć że znakomicie bawiły się osoby, które większość życia spędziły w murach placówek oświatowych, których nikt i nic już prawie nie zaskoczy, i które mają strychy, piwnice i zakamarki pełne podręczników i konspektów. Pomysły zostały spakowane do głów i walizek. Nasze lekcje zostaną odświeżone.

Ale szkolenia nie tylko pomagają udoskonalić warsztat. Są również szansą na rozmowy i integrację, na wsparcie i zrozumienie, którego nie znajdziemy gdzie indziej. Nie ze złej woli otoczenia – lecz dlatego, że rozumie nas tylko ten, kto to samo przeżywa.

I wreszcie trzeci aspekt spotkań: udział w kulturalnych wydarzeniach. To dla nas reprezentacyjne siedziba Konsulatu RP w Kolonii rozbrzmiała w piątkowy wieczór dźwiękami kolęd w wykonaniu góralskiej kapeli. To na nas patrzyła sala – gdy bawiliśmy się w rytm popularnych utworów Ryszarda Rynkowskiego, w czasie sobotniego koncertu. I dla nas w kącie sali wykładowej piętrzyły się tomy książki Beaty Żebrowskiej Lechnio, siostrzeńcy Zbigniewa Herberta, przywiezione z Warszawy przez panią Lilianę…

Naukowcy uważają, że najbardziej narażoną na wypalenie zawodowe grupą – są nauczyciele. Z drugiej strony – wielu nauczycieli uważa, że z wszystkich zawodów świata ten ich – jest najpiękniejszy.

Potrzebujemy wsparcia, zrozumienia, współpracy, pomocy. Potrzebujemy siebie nawzajem. I potrzebujemy dobrych szkoleń, warsztatów, spotkań. Takich jak to, które odbyło się w Kolonii. Dzięki takim inicjatywom niebezpieczeństwo wypalenia zawodowego maleje – i rośnie nadzieja, że nauczycielstwo pozostanie najpiękniejszym zawodem świata.

Magdalena Stachura

Takie ze mnie poważne ciało pedagogiczne…


Opis wrażeń ze Zjazdu Nauczycieli Polonijnych w Kolonii 2024

Dwudziestego dziewiątego listopada w piątkową noc, wysiadłam z taksówki w słabo oświetlonej alei na północy Kolonii. Było mroźno, a ja miałam na sobie stary płaszcz i nauczycielskie, wysłużone trzewiki na cienkiej podeszwie. Jak ćma udałam się w kierunku jednego oświetlonego budynku. Nie byłam pewna, czy dobrze trafiłam. Na szczęście, na murze okalającym budynek dojrzałam czarnego orzełka na posrebrzanej płytce. Orzełek ten, mój ukochany polski ptaszek o łagodnym kształcie i niegroźnych szponach, dodał mi rezonu. Zdecydowanym krokiem udałam się do budynku. Zaledwie otworzyłam drzwi …

– O, jak późno! Dobrze, że jesteś – powitała mnie pani Liliana Borejko-Knops, prowadząc „na pokoje”. Tam w mig przejął mnie jej mąż pan Knops, proponując bigos („jeszcze ciepły”) oraz pani Mariola („barszczyk, o tu jest”). Po chwili wszyscy zniknęli. Pojawił się za to pewien tajemniczo wyglądający jegomość, który również jadł bigos.

– Przepraszam, czy pan konsul? – zagaiłam znad bigosu.

– Wice. – odpowiedział.

– Bardzo mi miło. Pan konsul dopiero przyszedł?

– Przyszedłem po rower, patrzę, świeci się, to wszedłem.

Bardzo spodobała mi się ta odpowiedź à la Mrożek. Od razu poczułam sympatię do pana wicekonsula.

Tymczasem w Sali, gdzieś w głębi budynku, grano Cichą Noc. Akordeon, skrzypce, kontrabas, gitara i cajon snuły rzewną melodię, a ja przeniosłam się myślą do naszego barokowego kościółka na świętokrzyskiej wsi, gdzie ostatnio słyszałam tę kolędę.

Rozejrzałam się po sali. Same kobiety. Siedzialy zasłuchane. Kiedy muzycy Gama Band z panią Małgorzatłą Marciniak na czele zaintonowali „Bystrą wodę” poważne dotychczas panie poderwały się do tańca, zapominając o konwenansach zaczęły śmigać, podskakiwać jak górskie kozice. Próbowały mnie zaprosić do tańca. Na próżno. Duszę miałam jeszcze skostniałą.

Na koniec były zdjęcia. Zastanawiałam się, gdzie jest pan wicekonsul. Miałam jeszcze mnóstwo pytań do niego.

Uroczystości zakończyły się. Przed willą czekał na nas w swoim autokarze pan Bubak niczym woźnca w zaczarowanej dorożce Gałczyńskiego. Przejechaliśmy przez nocne miasto. Hostel był duży, otoczony drzewami, niektóre z nich miały jeszcze kwiaty. Poszłyśmy do swoich pokojów, zostawiłyśmy rzeczy, żeby po chwili zlecieć jak czarnownice na miotłach do piwnic hostelowych, gdzie do późnych godzin nocnych toczyły się rozmowy. Słychać było śmiech, chrupanie paluszków, stukanie kieliszków. Ech! Nauczycielskie życie, vive la vie!

– Wstajemy! – obwieściła Aldona następnego ranka o szóstej trzydzieści. Żwawym krokiem wyskoczyłyśmy z łóżek, niewyspane, ale zdyscyplinowane i gotowe do działania. Nasze krótkie wspólne życie w pokoju 217 będę wspomnać z wdzięcznością za wyrozumiałość Aldony, która wbrew swoim zwyczajom zgodziła się spać przy zamkniętym oknie, żebym ja, zmarzluch, nie zmarzła.

Przy śniadaniu rozmowy toczyły się dalej. Takie ze mnie poważne ciało pedagogiczne, a cieszyłam się tymi rozmowami jak małe dziecko, które pierwszy raz dostało landrynkę. Żyje człowiek na obczyźnie, jak zgłodniały wilk. Gdy spotka podobnego sobie, chce go pożreć, nie wypuszczać. Nie może nasycić się polską mową.

Szkolenie rozpoczęła Pani Wróblewska. Zmoblizowała we mnie siły twórcze, łącząc ruch z obrazem, obraz z tekstem, tekst przekształcając w teatr. Na prostokątnym arkuszu narysowałyśmy cztery kropki, które łączyłyśmy kreską, rysowaną w wystukiwany rytm. Linie te stały się ramą do obrazu, który miał powstać na podstawie tekstu „Panienka z okienka”. Namalowałyśmy turecki dywan, jako że w tekście stało, że panienka z okienka uciekła z jasyru. Przy okazji dowiedziałam się od koleżanki Marty, że rodak nasz, zacny Wojciech Bobowski dostał się do tatarskiej niewoli w XVII wieku. Potem pojawił się na dworze sułtana osmańskiego, gdzie przybrał imię Ali Ufqi i służył jako nauczyciel i reformator muzyki. Przeszedł na islam, zamieszkał w Stambule, przetłumaczył Biblię na turecki. Znał piętnaście języków.

Każda grupa stworzyła swoją wersję malarską do tekstu „Panienki z okienka”. Zadanie było tak absorbujące, że długo po jego zakończeniu mazałam sobie coś kredkami na pozostalych kartkach. Wyobraźmy sobie, jak dzieci zachwyciłyby się tym ćwiczeniem!

O pani Małyskiej słyszałam tu i ówdzie. Nie jestem polonistą z wykształcenia, więc wiele osób, wiele oczywistości mi umknęło. Dopiero po spotkaniu zdałam sobie sprawę, że źródło kreatywności w tej pani nie wysycha. Zaprezentowała serię książek, nad którymi, jak zażartowała (lub nie), pracowała całe życie. Efekty są zdumiewające: pięknie zaprojektowane i przemyślane ćwiczenia rozbudzające ciekawość dziecka, dostosowane do potrzeb jego wieku . Uczenie się języka polskiego w sposób intuicyjny, jak gdyby mimochodem, niechcący.

Pani Małyska mówiła powoli, jakby ważyła słowa, w dużym skupieniu. Obiecałam sobie, że postaram się również mówić wolniej. Do dzieci, do studentów, do siebie samej. Chcesz być słuchanym – mów wolniej.

Na koniec szkolenia obie panie zaczarowały nas tak, że po zakończeniu ćwiczenia każda z grup miała przed sobą gotową, wymyśloną mimochodem książeczkę z morałem lub jak w przypadku moim i koleżanki Marty – absurdalną historyjkę dla dorosłych pod tytułem „Przygody Pana Bławatka”.

Dzień minął chyżo. Za oknem latały zielone papugi, skrzecząc jak sroki. Najwidoczniej królestwo ptasie odzwierciedla różnorodność społeczeństwa niemieckiego tzw. multi-kulti. W Kolonii papugi, w Wiesbaden szopy pracze, w Berlinie dziki.

Zbyszku, teraz piszę do ciebie. Zbysiu Herbercie, ukochany mój poeto, pocieszycielu w ciemne, zimowe wieczory. Pani Liliana Borejko-Knops podarowała mi ciebie w formie albumu wspomnień. Otóż twoja siostrzenica Beata Lechnio jest koleżanką pani Knops. Obydwie panie chodziły razem do szkoły. Siostrzenica twoja wydała album wspomnień o tobie „Mój wujek Zbyszek”. Podarowała kilka egzemplarzy pani Knops, a ta przekazała go nam – paniom od polskiego. Ale przecież ty to wszystko widzisz z wysokości niebios.

Wracam na ziemię! Na ziemi muzyka gra! Siedzimy w Sali Kulturhaus w Kolonii. O osiemnastej występuje tak zwana wschodząca gwiazda z Polski. W bieli, w białym kapeluszu śpiewa o kobiecie lwicy. Teraz na scenie pojawia się młoda Niemka, głosem piękniejszym od Marleny Dietrich wykonała piosenkę o lalce, sama przeistaczając się w ową lalkę. Brawo! Brawo!

W melancholijną podróż zabiera nas Laura Braun o głosie silnym i czystym.

A teraz bożyszcze dziewcząt, kobiet dojrzałych i starszych pań. Człowiek tak powabny, że staruszki siedzące z tyłu zaczęły dokazywać, chichotać, komentować jego urodę. Przyznaję, był piękny. Lecz gdy z bliska zobaczyłam jego młodą twarz, świeżą bródkę… było w nim coś tak nieskazitelnego, że aż odstraszającego. No nic… Ewenementem okazała się jego partnerka, która w ciągu ponad godzinnego koncertu zagrała na ośmiu instrumentach. Czarująca istota o zwinnych palcach, głosie oryginalnym i poczuciu humoru (grała na pile do cięcia drzewa).

Po przerwie na scene pojawia się Ryszard Rynkowski. Wydaje mi się taki kruchy, niepewny, drżący. Po kilku utworach jakby rozkwita. „Przepaść”, myślę. „Przepaść pomiędzy pokoleniem młodych muzyków a nim.” Jakaż w nim szczerość ! Zaśpiewał „Dary losu”, „Czas” i „Mamo”. I tu moja skostniała dusza rozpłynęła się, wzruszenie wylewało mi się z oczu łzami.

„Chcę państwu powiedzieć, dlaczego tak chodzę. Jak Joe Biden. Przepraszam, że to powiem, ale wymienili mi biodro. To nie jest mercedes. To jest trabant. To było na NFZ…”

Jeszcze nie otarłam łez, już się śmiałam. I tak do końca. Ryszard okazał się nie lada dowcipnisiem, który świetnie panuje nad publicznością. „Co za klasa” myślałam sobie. „Skromny, kruchy, z poczuciem humoru.” I tak miast zachwycać się młodym Francuzem…

Po koncercie pan Bubak zawiózł nas do hostelu. A tam, jak zwyczaj nakazuje, odbył się kolejny zlot czarownic, czyli nas: pań od polskiego, które w państwie wroga (żarcik) krzewią miłość do języka polskiego. Zamiast mioteł, dzierżymy książkę, zamiast długiego nosa, mamy bóle w karku od siedzenia nad papierami, zamiast śmiać się szyderczym śmiechem, chwalimy dzieci za dobrą wymowę i gżegżółkę poprawnie napisaną.

Wracałam do domu z Iwonką i Sylwią. Kilka godzin pogaduszek po polsku, szukanie drogi dało mi złudzenie bycia w domu.

O mowo polska, ty ziele rodzime,

Niechże cię przyjmę w otwarte ramiona;

Ty będziesz kwieciem tych pół ubarwiona,

(…)

O mowo polska, ty czujny odzewie

serdecznych żalów, utrwalony w śpiewi.” (Stanisław Wyspański)

Katarzyna Wiśniewska

Wieczór adwentowy ZNJPiPwN – 29.11.2024r.

29 listopada 2024 r. my – nauczycielki języka polskiego pracujące z dziećmi i młodzieżą polonijną w różnych landach Niemiec przyjechałyśmy do reprezentacyjnego budynku Konsulatu Generalnego RP w Kolonii na uroczystość adwentową. Towarzyszyły nam nasze prelegentki z Polski prowadzące z dla nas warsztaty metodyczne- Małgorzata Małyska i Małgorzata Wróblewska (ekspertki w dziedzinie pracy z uczniami z doświadczeniem migracji).

Od razu udzieliła nam się magiczna atmosfera wieczoru andrzejkowego. W drzwiach ciepło powitała nas gospodyni uroczystości – Liliana Barejko-Knops „szefowa” i założycielka Związku Nauczycieli Języka Polskiego i Pedagogów w Niemczech, a jednocześnie nasz dobry duch, rzeczniczka naszych interesów, powierniczka trosk i problemów, których w tym zawodzie jest naprawdę dużo. Z kieliszkiem szampana w dłoni rozlewanego przez męża Liliany- Herberta Knopsa weszłyśmy do reprezentacyjnej sali konsulatu, gdzie błyszczała choinka i czekał już zespół muzyczny Gama Band z Frankfurtu. Chwilę potem pojawili się pierwsi goście – Konsul Generalny RP Marek Głuszko i Jan Krzymowski – Wicekonsul ds. Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą. W oczekiwaniu na gościa ze strony niemieckiej, który utkwił w wieczornych korkach, nasze serca rozgrzewała poezja śpiewana. Z zadumą wsłuchiwaliśmy się w utwory dobrze nam znane, ale i kompozycje autorskie napisane przez muzyków z zespołu.

Po wzruszającym koncercie rozpoczęła się część oficjalna uroczystości. Jako pierwszy głos zabrał Konsul Generalny RP Jan Głuszko, który m.in. odniósł się do polskiej tradycji obchodów andrzejek i przedstawił powstały w ramach polsko-niemieckiego dialogu o historii projekt opracowanego wspólnie przez ekspertów niemieckich i polskich podręcznika do historii dla uczniów w wieku 10-16 lat.

Następnie wystąpił dr Andreas Hollstein – Pełnomocnik ds. Polonii Ministerstwa Integracji Landu Nadrenia Północna Westfalia, który zwracał uwagę na potrzebę budowania partnerskich stosunków między Polską a Niemcami i wspierania Polaków w ich dążeniach do pielęgnowania własnej kultury, tradycji i języka także poprzez naukę języka ojczystego HSU w szkołach publicznych.

Po przemówieniach gości przewodnicząca ZNJPiPwN Liliana Barejko-Knops podziękowała członkiniom Związku za współpracę, wręczając każdej z nich pamiątkowy album o poecie Zbigniewie Herbercie- „Mój wujek Zbyszek”, którego autorką jest Beata Lechnio, siostrzenica artysty.

Potem, po raz drugi zespół muzyczny z Frankfurtu zabrał nas do krainy łagodności, umilając oglądanie prezentacji z działalności ZNJPiPwN. Oprócz kroniki wydarzeń z ostatnich 26 lat na ekranie pojawiły się zdjęcia naszych koleżanek podczas pracy z uczniami na lekcjach, a także w czasie wycieczek i imprez integracyjnych. W niejednej z nas odżyły wspomnienia i popłynęła łezka z oka.

Po pożegnaniu z oficjalnymi gośćmi zostaliśmy zaproszeni na uroczystą kolację do sali obok, skąd już wcześniej dolatywały smakowite zapachy. Popijając gorący barszcz, przy pierogach z kapustą i grzybami, bigosie i innych specjałach kuchni polskiej, wspólnym rozmowom nie było końca. Dopiero skoczne dźwięki „Przybieżeli do Betlejem” przerwały tę żywiołową wymianę myśli i przyciągnęły nas z powrotem do sali reprezentacyjnej, gdzie rozbrzmiewał koncert kolęd w wykonaniu dobrze już nam znanej grupy Gama Band. Szybko dałyśmy się porwać wspólnym śpiewom w świątecznym nastroju. Niektóre z nas dały się namówić nawet na występ solo lub w duecie przed mikrofonem, a na końcu już prawie wszystkie pląsałyśmy w tanecznym korowodzie do rytmu góralskich i biesiadnych przyśpiewek.

Było wzruszająco, odświętnie, a jednocześnie wesoło i swojsko. Te niezwykłe przeżycia, serdeczna atmosfera spotkania z wyjątkowymi ludźmi, ale również z polską kulturą i tradycją na długo pozostaną w naszej pamięci.